Noc Kupały, piłka nożna i ulewa…

25-26.06.To już kolejny raz w tym roku odwiedziliśmy przyjaciół z PTTK–Oddziału Miejskiego w Gubinie.
Zostaliśmy zaproszeni na zakończenie XII Pikniku Rowerowego w Noc Kupały, więc myśleliśmy o tradycyjnych wiankach….. a zasiedliśmy przy telewizorze. Nasi piłkarze grali kolejny mecz mistrzostw, wygrali i już nic nie było ważne… nie, nie, o 18.00 zaczęła się biesiada kulinarno- towarzyska, przerywana ulewnym deszczem.
Byli ludzie z Zielonej Góry, z Krosna Odrzańskiego, Lubska, Jasienia i Gubina. Było jedzenie, napoje, różne gry a wieczorem przy ognisku i gitarze, wspólne śpiewanie. Główny organizator, kol. Kazio Walaszko, postarał się by wszyscy uczestnicy dobrze się bawili, zadbał o transport nad jezioro, kulinaria i rozrywkę na miejscu oraz o rozmieszczenie uczestników na nocleg. Organizacja na piątkę, należy mu się za to „medal”! Dostał od nas, piękny klubowy dyplom.

fot JAW

fot JAW

Miły wieczór zakończyła burza z piorunami – taka czerwcowa, krótka i intensywna.
A następnego dnia, znowu w promieniach słońca, odbyliśmy spacer po Gubinie/Guben.
Jedno miasteczko, dwie nazwy – w zależności, po której stronie Nysy Łużyckiej się spaceruje.
JAW.

Z wizytą w Muzeum Żydowskim, Berlin.

13.03.2016.
Odwiedzanie muzeum organizowane przez nasz klub ma niewątpliwe plusy: często wchodzimy na zasadach specjalnych (jak tym razem) a jak przewodnik nie trafia tym co mówi do słuchaczy (jak tym razem), to zawsze jest obok ktoś, z kim można ciekawie(j) porozmawiać.. na temat ekspozycji, albo na jakikolwiek inny temat.
Muzeum Żydowskie w Berlinie zostało oficjalnie otwarte w 2001 roku. Niektórzy zachwycali się surowym, jak pudełko rozsypanych puzzli pokręconym pomysłem na architekturę, inni byli zdumieni wielkością obiektu i skromną w porównaniu, zawartością.
Po latach odwiedzając obiekt ponownie, mogę stwierdzić: nic się specjalnie nie zmieniło.
Długie korytarze, wprowadzające w podenerwowanie i zakłócające błędnik zabiegi architektoniczne pozostały, goły beton i metry pustych ścian – bez zmian. Ekspozycja porozrzucana, sporo multimediów, można dotykać i obracać i wyciągać szufladki. Jednak w porównaniu do tego co widziałam w Muzeum Żydowskim w Warszawie, nie ma nad czym się zatrzymać. I do tego przewodnik mówiący jak do dzieci, straszne! Nic, byliśmy, widzieliśmy, wyszliśmy. Potwierdziło się, nie ważne co się pokazuje, ważne jak.
Jak dobrze, że z fajnymi ludźmi można po takim ‘traumatycznym przedpołudniu’ iść na dobra kawę i miłą rozmową zatrzeć rozczarowanie.
MRZ